czwartek, 8 października 2015

Chemia w żywnosći czy chemia między nami?


Sezon przeziębienno- grupowy w pełni.
Czy wiecie, że na naszą odporność ma wpływ to co jemy? Pewnie tak, a czy wiecie, że to co jedzą nasze pociechy wpływa bezpośrednio na ich rozwój, zdolność nabywania odporności? Na skutek złego odżywiania coraz bardziej tyjemy, zapadamy na alergię i chorujemy.

Dieta naszych dzieci powinna być jak najbardziej NATURALNA, ZRÓWNOWAŻONA, POZBAWIONA SKŁADNIKÓW PRZETWORZONYCH I CHEMICZNYCH a do takich należy większość dodatków do żywności, które są standardem produktów spożywczych, także tych przeznaczonych dla dzieci. DLATEGO CZYTAJCIE SKŁADY! To, że na parówkach napisane jest, że mają 93 % mięsa z szynki nie znaczy, że pozbawiona jest chemii, która często jest BARDZO< BARDZO szkodliwa dla maluchów, o ile starszy organizm, jest częściowo w stanie poradzić sobie z niektórymi substancjami, tak organizm dziecka tych możliwości nie ma.

Polepszacze, zagęszczacze, barwniki i sztuczne konserwanty mają nadać atrakcyjny wygląd, poprawić smak, przedłużyć okres przydatności do spożycia, spulchnić, zagęścić…
Jednak wiele z tych substancji dodanych do żywności może powodować lub nasilać problemy zdrowotne, np.
  • reakcje alergiczne, (Okazało się, że na alergię cierpi nawet do 40% Polaków)
  • bóle żołądkowe, (w ciągu roku ból brzucha dotyka 62 % dorosłych)
  • astmę, (5 % populacji)
  • zapalenia skóry, (25 %)
  • migrenę, (około 3-10% ludzi z roku na rok coraz więcej)
  • katar sienny  (fachowo nazywany sezonowym, alergicznym nieżytem nosa – dotyka ok. 15-20% osób w Wielkiej Brytanii, a w Polsce nawet 25%)
  • nadwrażliwość sensoryczną.  (Większość osób słysząc rozmowę lub śpiew ptaków interpretuje te dźwięki prawidłowo, jako mowę i odgłosy zwierząt. U osób z zaburzeniami sensorycznymi mózg inaczej interpretuje odbierane informacje i reakcje na nie. Dzieci mają problemy emocjonalne, zaburzone relacje społeczne, trudności z nauką, opóźniony rozwój mowy. Często mają także trudności z koncentracją. Dzieci z SPD mogą być nadmierne pobudzone i aktywne, często cechy mylone z ADHD lub zespołem Aspergera)


Kupujac zwracajcie uwagę na skład i wybierajcie tą najlepszą opcję, wszystkiego uniknąc się nie da, ale ryzyko trzeba minimalizować
Piszę alarmujać jako Dietetyk i matka.

Czy na prawdę musimy narażać na to dzieci, czy nie wystarczająco chemii krąży już w powietrzu?
Kochani dziadkowie po raz kolejny apeluje- chcecie dogodzić wnuczkom- upieczcie mu ciastko, domowy pasztet, wędlinkę, kupcie owoce a nie ciągniecie je po watę cukrową, kolejną paczkę chipsów czy przychodzicie z załadowaną kiełbachami torbą, bo była w promocji- a Pani  sklepie tak chwaliła- też bym chwaliła gdybym chciała coś sprzedać.
Czy na pewno chcecie widzieć swoje dzieci tak samo pulchne jak te zapakowane w hermetyczne opakowania kiełbachy napompowane byle czym?
Twierdzicie, że dziecku nie może niczego zabraknąć, tak zgodzę się nie może zabraknąć, kochających rodziców, rodziny, bliskich którzy poświęcą im swój czas, wspólnie ugotują pyszny posiłek, a nie z braku laku kupią pączka, który może leżeć w sklepie i kilka tygodni, tylko skoda, że to co się z niego rozłoży po zjedzeniu tak samo trwale zostaje w naszym organizmie, z dnia na dzień kumulując śmieci z każdym zjedzonym batonem czy fast- foodem.
Czy na prawdę tak ciężko jest wstać pół godziny wcześniej i zrobić to śniadanie do szkoły? Dziś to tylko pół godziny, a choroby trwają latami, nie godzinami, przekalkulujcie co wam się lepiej opłaca.

Jestem Angelika, jestem dietetykiem, matką i żoną. Zdarzają mi się słabsze dni, ale z dnia słabości  nie robię tygodnia, z tygodnia miesiąca, a  z miesiaca lat... Wcinam kostkę czekolady, rozkoszujac się jej smakiem, nie ganię się za to, cóż zdarza się najlepszym:) Ale nie zmieniam tego w codzienność, na drugi dzień jak co dzień, wstaje o 5,30, do pracy wychodzę o 7,30 -jestem w stanie zadbać o dziecko, zrobić śniadanie dla męża, siebie i Hani- spędzić jeszcze trochę czasu z dzieckiem, wrócić o 16 podgrzać obiad, zabrać się za obiad na drugi dzień, przygotować drugie śniadanie, podwieczorek, kolację, czasami jakieś ciasto czy inne smakołyki, spędzić czas z najbliższymi i położyć się spać o normalnej (22) godzinie, wstać z uśmiechem na twarzy, cmoknąć zaspane bąbelki w czoło, szorować do kuchni parzyć herbatę.

A ty mówisz, że nie masz 15nastu minut na zjedzenie śniadania z rodziną? 15 minut na trening, przygotowanie kanapki dla dziecka to już uh… wyższy lewel? Nie masz kilku godzin dla rodziny? To na co masz czas? Na siebie? (oby chociaż ) na pracę, na, na, na... no właśnie czy aby na to co w życiu jest najważniejsze?

To, że rodzice czasami muszą pracować od rana do nocy to wina PAŃSTWA- ale na to NIESTETY wpływu nie mamy? lub nie chcemy mieć? rządzą jak rządzą... Więc zmieniajmy to co możemy, dawajmy dziecku z siebie tyle ile tego potrzebuje, nie tabletów, śmieciowego jedzenia i drogich zabawek, dajmy mu siebie, drewnianą łyżeczkę i miskę...

Z bólem serca siadam do tego postu widząc co dzieje się na ulicach, w przechodniach, szpitalach, szkołach... Dzieci, dorosłych w coraz gorszym stanie  z coraz większą ilością chorób...
Walczcie o siebie i swoją rodzinę, nie pozwalajcie na niszczenie młodego organizmu babciom, dziadkom, nianiom....TO WY wiecie co dla waszego dziecka jest najlepsze, rady przyjmujcie z pokorą, zastanówcie się i wybierzcie najlepszą waszym zdaniem opcję. Nie bójcie się mówić, czasem lepiej się z kimś pokłócić i mieć zdrowe dziecko niż żyć w ciągłym fermencie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate