poniedziałek, 30 marca 2015

Dietetyczne mity



Było już o węglowodanach, śniadaniu i kolacji, czas na kolejne dietetyczne mity.


1.      Czerwone mięso jest szkodliwehttps://www.blogger.com
Nad­miar czer­wo­ne­go mięsa – na pewno tak. Po­dob­nie jak nad­miar każ­dej innej sub­stan­cji od­żyw­czej, z wodą włącz­nie. Czyli po raz kolejny, jedna z moich ulubionych zasad, wszystko w umiarze. Rzekoma szko­dli­wość czer­wo­ne­go mięsa jako ta­kie­go coraz czę­ściej jest pod­da­wa­na w wąt­pli­wość przez die­te­ty­ków i ba­da­czy.

„W 2010 r. na­ukow­cy z Ha­rvar­du prze­ana­li­zo­wa­li wy­ni­ki badań z po­przed­nich 20 lat pod kątem do­wo­dów na wpływ czer­wo­ne­go mięsa na roz­wój cho­rób serca, cu­krzy­cy i wy­stą­pie­nie udaru. Usta­lo­no, że spo­ży­wa­nie 100 gra­mów nie­prze­two­rzo­ne­go prze­my­sło­wo czer­wo­ne­go mięsa dzien­nie je­dy­nie nie­znacz­nie zwięk­sza ry­zy­ko za­cho­ro­wa­nia na cu­krzy­cę, na­to­miast nie ma związ­ku z wy­stę­po­wa­niem cho­rób serca. Znacz­nie go­rzej pod tym wzglę­dem wy­pa­dło mięso prze­two­rzo­ne, za­wie­ra­ją­ce roz­ma­ite sub­stan­cje do­dat­ko­we.” I tu jest pies pogrzebany.

Jak widać, mięso mięsu nie­rów­ne. Tym bar­dziej, że pod ka­te­go­rię czer­wo­ne­go mięsa pod­pa­da­ją nie tylko wie­przo­wi­na i wo­ło­wi­na, ale rów­nież dzi­czy­zna, mięso kacz­ki czy gęsi. Jed­nak nawet chudy kar­czek czy schab sta­no­wią bo­ga­te źró­dło war­to­ścio­we­go biał­ka i cen­nych pier­wiast­ków w ro­dza­ju że­la­za lub cynku, dla­te­go nie warto de­mo­ni­zo­wać "swoj­skie­go" scha­bo­we­go, ale należy nauczyć się jak go przygotować żeby nie szkodził, a pomagał dostarczając odpowiednich substancji, a nie tych z grupy szkodliwych.


2.      Po godzinie 20 nie należy nic jeść
Po 20, 18, 17 ah wiele wersji już słyszałam… a tu:' Znane po­rze­ka­dło, chęt­nie po­wta­rza­ne przez die­te­ty­ków, mówi: śnia­da­nie jedz po kró­lew­sku, obia­dem po­dziel się z przy­ja­cie­lem, ko­la­cję oddaj wro­go­wi. Jest w nim sporo praw­dy, gdyby jed­nak trak­to­wać je do­słow­nie, by­li­by­śmy ska­za­ni na dwa po­sił­ki dzien­nie. A to sta­ło­by w sprzecz­no­ści z inną za­sa­dą zdro­we­go od­ży­wia­nia – roz­ło­że­nia dzien­nej sumy ka­lo­rii na czte­ry lub pięć dań. Oba za­le­ce­nia do pew­ne­go stop­nia można po­go­dzić, przyj­mu­jąc, że naj­waż­niej­szym po­sił­kiem dnia jest sy­cą­ce śnia­da­nie, a wie­czor­na prze­ką­ska po­win­na być ra­czej skrom­na. Taki po­rzą­dek je­dze­nia pod­po­wia­da zresz­tą zdro­wy roz­są­dek.

Roz­po­czę­cie dnia od słusz­nej por­cji ja­jecz­ni­cy z chlebem pełnoziarnistym, sałatką i odrobiną oliwy lub in­ne­go tre­ści­we­go po­sił­ku na­ła­du­je nasze "aku­mu­la­to­ry" na kilka go­dzin pracy. Z kolei wie­czo­rem, gdy przy­go­to­wu­je­my się do snu, na­py­cha­nie się cięż­ko­straw­nym po­ży­wie­niem nie­po­trzeb­nie ob­cią­ży nasz or­ga­nizm. Nie zna­czy to jed­nak, że je­dze­nie po go­dzi­nie 20 jest nie­zdro­we. Cho­dzi ra­czej o za­cho­wa­nie od­po­wied­nie­go od­stę­pu mię­dzy ostat­nim spo­ży­tym po­sił­kiem a noc­nym od­po­czyn­kiem. Tra­wie­nie mięsa trwa nawet ponad czte­ry go­dzi­ny, więc de­lek­to­wa­nie się kar­ków­ką dwie go­dzi­ny przed snem to raczej słaby pomysł. Jed­nak za­bi­cie głodu lekką ka­nap­ką, sa­łat­ką czy ta­le­rzem zupy wa­rzyw­nej nawet o 22 nie po­win­no nam za­szko­dzić, jeśli na spo­czy­nek udamy się w oko­li­cach pół­no­cy.'Do zapamiętania, kolację spożywamy do 2 h przed snem!

3.      Olej lniany to najlepsze źródło kwasów omega-3
"W ostat­nich la­tach hasło "kwasy ome­ga-3" dzia­ła nie­mal jak za­klę­cie zdro­wot­ne. Przy­pi­su­je im się fe­no­me­nal­ną moc spraw­czą, ze zdol­no­ścią le­cze­nia no­wo­two­rów i in­nych cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych włącz­nie. Takie jest za­ło­że­nie m.​in. diety dr Bu­dwig, opar­tej na oleju lnia­nym jako naj­lep­szym źró­dle kwa­sów ome­ga-3. No wła­śnie, czy na pewno naj­lep­szym? Sprawdźmy. Fak­tycz­nie, w ta­be­lach źró­deł kwa­sów ome­ga-3 kró­lu­je olej lnia­ny. Do­pie­ro na niż­szych szcze­blach pla­su­ją się ryby, tran czy orze­chy. Nie­ste­ty tego typu ze­sta­wie­nia nie za­wsze od­po­wia­da­ją fak­tom.

W przy­pad­ku oleju lnia­ne­go de­cy­du­ją o tym dwa czyn­ni­ki:

Po pierw­sze – spo­sób jego prze­cho­wy­wa­nia. Kwasy ome­ga-3 są bar­dzo wraż­li­we na świa­tło i tem­pe­ra­tu­rę. Dla­te­go olej lnia­ny, który spę­dził dłuż­szy czas na półce skle­po­wej w ja­snym szkle i po­ko­jo­wej tem­pe­ra­tu­rze, stra­cił więk­szość swo­ich cen­nych wła­ści­wo­ści. Zresz­tą nie jest pewne, czy w ogóle je miał. A to dla­te­go, że – to po dru­gie – część do­stęp­ne­go na na­szym rynku oleju pro­du­ko­wa­na jest z tań­szych, ni­sk-o­li­no­le­no­wych od­mian sie­mie­nia lnia­ne­go. Są one ubo­gie w kwasy ome­ga-3, czyli naj­cen­niej­szy skład­nik lnu wy­so­kiej ja­ko­ści. Warto więc się­gać po olej z pew­nych źró­deł, z roz­pi­sa­nym na ety­kie­cie skła­dem che­micz­nym, prze­cho­wy­wa­ny w ciem­nym szkle i ni­skiej tem­pe­ra­tu­rze" i to nie tylko lniany

4.      Tłuszcze nasycone przyczyniają się do powstawania chorób serca
"To po­gląd, który świat me­dycz­ny "lan­so­wał" od po­ło­wy ze­szłe­go stu­le­cia. W efek­cie prze­ko­na­nie, że tłuszcz zwie­rzę­cy jest głów­nym wi­no­waj­cą pro­ble­mu oty­ło­ści i cho­rób serca, utrwa­li­ło się w świa­do­mo­ści kon­su­men­tów, któ­rzy byli skłon­ni re­zy­gno­wać z masła i pro­duk­tów peł­no­tłu­stych na rzecz mar­ga­ry­ny i od­chu­dzo­ne­go na­bia­łu brrrrrr... Do­dat­ko­wo miej­sce war­to­ścio­wych bia­łek i tłusz­czów (nie­zbęd­nych do przy­swa­ja­nia wi­ta­min A, B, D i E z na­bia­łu) za­ję­ły w na­szej die­cie ni­skiej ja­ko­ści wę­glo­wo­da­ny w ro­dza­ju płat­ków i chru­pek śnia­da­nio­wych czy in­nych pro­duk­tów mącz­nych. W ostat­nich la­tach przy­by­wa jed­nak gło­sów prze­strze­ga­ją­cych przed zgub­ny­mi skut­ka­mi "chu­dej" diety, w któ­rej do­mi­nu­ją skro­bie o wy­so­kim in­dek­sie gli­ke­micz­nym i cukry pro­ste". CUKRZYCO WITAJ!

W czerw­cu 2014 r.. ma­ga­zyn "Time" w okład­ko­wym ar­ty­ku­le ob­wie­ścił "ko­niec wojny z tłusz­czem". Oka­zu­je się, że prze­ko­nu­ją­ce do­wo­dy na wpływ tłusz­czów zwie­rzę­cych na cho­ro­by ukła­du krwio­no­śne­go... nigdy nie ist­nia­ły. Wcze­śniej, w marcu 2014 r.., temat pod­jął bry­tyj­ski dzien­nik "The Gu­ar­dian". Au­tor­ka ar­ty­ku­łu zwró­ci­ła uwagę, że praw­dzi­wym za­gro­że­niem dla zdro­wia są tłusz­cze trans, a nie tłusz­cze zwie­rzę­ce od wie­ków obec­ne w na­szych ja­dło­spi­sach. "



5.      Człowiek powinien pić 1,5 litra wody dziennie
'Braki w pły­nach na­le­ży uzu­peł­niać – to fakt nie­za­prze­czal­ny. W końcu czło­wiek w ponad 70 proc. skła­da się z wody. Jed­nak za­le­ce­nia spo­ży­wa­nia 1,5 litra H2O dzien­nie nie na­le­ży od­czy­ty­wać zbyt do­słow­nie. Choć­by dla­te­go, że nie po­twier­dza­ją go żadne ba­da­nia na­uko­we.'

„W 2002 r. Heinz Val­tin, pro­fe­sor fi­zjo­lo­gii z Dart­mo­uth Me­di­cal Scho­ol, po­świę­cił 10 mie­się­cy na prze­wer­to­wa­nie li­te­ra­tu­ry fa­cho­wej w po­szu­ki­wa­niu po­twier­dze­nia tego po­pu­lar­ne­go po­glą­du. Bez efek­tu. Już na zdro­wy roz­są­dek usta­la­nie sztyw­nej normy spo­ży­cia wody wy­da­je się mieć zni­ko­my sens. Prze­cież za­po­trze­bo­wa­nie na H2O za­le­ży od wielu zmien­nych, jak np. masa ciała, dieta, tryba życia, pora roku czy stre­fa kli­ma­tycz­na. W do­dat­ku pod po­ję­ciem wody nie na­le­ży ro­zu­mieć wy­łącz­nie "kra­nów­ki", ale rów­nież płyny przyj­mo­wa­ne w roz­ma­itej po­sta­ci, rów­nież te za­war­te w żyw­no­ści, np. w wa­rzy­wach, owo­cach czy zu­pach.

'Warto też pa­mię­tać, że nad­mier­ne spo­ży­cie na­po­jów może wy­płu­ki­wać z na­szych or­ga­ni­zmów cenne związ­ki mi­ne­ral­ne. Dla­te­go le­piej zbyt­nio nie prze­kra­czać za­po­trze­bo­wa­nia na płyny, dyk­to­wa­ne­go nam przez pra­gnie­nie. „ możemy założyć, że powinniśmy wypijać OKOŁO 2 l i adekwatnie do wysiłku po 0,5 l na każdą godzinę treningu płynów dziennie, taka ilość na pewno nas nie przewodni, jeżeli mamy zdrowy organizm, a pozwoli utrzymać odpowiednie nawodnienie dla ciała, skóry i środowisko do pracy i przemian metabolicznych.


6.      Dzieci powinny pić krowie mleko
.Mleko to jeden z fi­la­rów pol­skiej diety. Prze­ko­na­nie o do­bro­czyn­nym wpły­wie tego na­po­ju na zdro­wie zna­la­zło wyraz m.​in. w kam­pa­nii spo­łecz­nej "Pij mleko, bę­dziesz wiel­ki". Akcja wy­wo­ła­ła sporo kon­tro­wer­sji, a jej slo­gan do­cze­kał się nawet dość dra­stycz­nej tra­we­sta­cji: "pij mleko, bę­dziesz ka­le­ką".

Jed­nym z kry­ty­ków prom­lecz­nej "agi­ta­cji" jest dr Eu­ge­niusz Siwik, die­te­tyk i twór­ca pierw­szej w Pol­sce Kli­ni­ki i Szko­ły Po­ro­du Na­tu­ral­ne­go. Prze­ko­nu­je on, że mleko nie wzmac­nia kości, ale je osła­bia, po­nie­waż za­war­te w nim biał­ko wy­płu­ku­je wapń z or­ga­ni­zmu. Zwra­ca też uwagę na fakt, że oste­opo­ro­za jest naj­bar­dziej roz­po­wszech­nio­na w kra­jach Eu­ro­py i Ame­ry­ki Pół­noc­nej, gdzie spo­ży­cie mleka jest naj­wyż­sze na świe­cie.

Ist­nie­ją też ba­da­nia, które wy­ka­zu­ją, że spo­ży­cie mleka zwięk­sza po­dat­ność na in­fek­cje u dzie­ci, a także ry­zy­ko roz­wo­ju astmy. Ame­ry­kań­ska Aka­de­mia Pe­dia­trycz­na od­ra­dza spo­ży­wa­nie "bia­łe­go na­po­ju" przez dzie­ci po­ni­żej pierw­sze­go roku życia. Warto jed­nak mieć na wzglę­dzie fakt, że mleko do­stęp­ne w sprze­da­ży, szcze­gól­nie w wer­sji UHT, to pro­dukt nie­po­rów­ny­wal­nie mniej war­to­ścio­wy od mleka "pro­sto od krowy" – bo­ga­te­go w cenne tłusz­cze (znacz­nie po­wy­żej 3 proc.!), uła­twia­ją­ce przy­swa­ja­nie wi­ta­min i mi­ne­ra­łów. 'A więc  ponownie z umiarem i jak najbardziej naturalnie.

7.      Słodziki są zdrowsze od cukru
'Cu­kier nie bez po­wo­du na­zy­wa­ny jest "białą śmier­cią". Wia­do­mo, że nisz­czy ślu­zów­kę jelit, ogra­ni­cza zdol­ność or­ga­ni­zmu do wchła­nia­nia wi­ta­min oraz mi­ne­ra­łów, za­bu­rza pro­ce­sy tra­wien­ne, wzma­ga stany za­pal­ne i za­kwa­sza or­ga­nizm. W dłuż­szej per­spek­ty­wie dieta z nad­mier­ną za­war­to­ścią bia­łych krysz­tał­ków może do­pro­wa­dzić do oty­ło­ści, roz­wo­ju cu­krzy­cy, a nawet no­wo­two­rów. Na fali obaw kon­su­men­tów przed szko­dli­wo­ścią cukru na rynku po­ja­wia się coraz wię­cej jego za­mien­ni­ków. Nie­któ­re z nich, jak ste­wia czy ksy­li­tol, nie budzą dużych za­strze­żeń zdro­wot­nych. Ina­czej jest ze sztucz­ny­mi sło­dzi­ka­mi, od lat sto­so­wa­ny­mi w żyw­no­ści wy­so­ko­prze­two­rzo­nej.

Wśród nich szcze­gól­nie złą sławą cie­szy się aspar­tam, do­da­wa­ny do całej gamy pro­duk­tów – od na­po­jów, przez gumy do żucia, po środ­ki far­ma­ceu­tycz­ne. Choć sub­stan­cja ta zo­sta­ła do­pusz­czo­na do użyt­ku, to jed­nak ist­nie­ją ba­da­nia do­wo­dzą­ce jej związ­ku z po­wsta­wa­niem no­wo­two­rów, m.​in. mózgu i ukła­du lim­fa­tycz­ne­go.

Nad­mier­ne spo­ży­cie sło­dzi­ków po­wo­du­je też do­raź­ne do­le­gli­wo­ści, w ro­dza­ju wzdęć czy bie­gu­nek. Nie­ste­ty sło­dzi­ki dają kon­su­men­tom ilu­zję bez­pie­czeń­stwa zdro­wot­ne­go, dla­te­go wiele osób sto­su­je je bez umia­ru. A to może oka­zać się znacz­nie groź­niej­sze niż ostroż­ne do­zo­wa­nie bia­łe­go cukru.'

8.      Cytrusy to najlepsze źródło witaminy C
'Gdy my­śli­my o wi­ta­mi­nie C, czę­sto przed ocza­mi staje nam cy­try­na. Być może to sko­ja­rze­nie ma zwią­zek z żół­tym ko­lo­rem po­włocz­ki wi­ta­mi­no­wych ta­ble­tek lub... li­ter­ką "c", ale nie jest uza­sad­nio­ne.

Cy­tru­sy to fak­tycz­nie dobre źró­dła wi­ta­mi­ny C, jed­nak pod wzglę­dem za­war­to­ści tego związ­ku zde­cy­do­wa­nie ustę­pu­ją wielu innym ro­śli­nom – w tym na­szym ro­dzi­mym wa­rzy­wom i owo­com. W 100 gra­mach cy­try­ny, po­ma­rań­czy czy grejp­fru­ta znaj­du­je się od 25 do 35 mi­li­gra­mów "żół­tej" wi­ta­mi­ny. To nie­wie­le w po­rów­na­niu z czar­ną po­rzecz­ką, która za­wie­ra ją w stę­że­niu 185 mg/100 g. Rów­nie za­sob­na w ten cenny zwią­zek jest nać pie­trusz­ki. Ale to i tak dro­biazg w po­rów­na­niu z dziką różą, krze­wem po­ra­sta­ją­cym nasze przy­dro­ża, lasy i za­ro­śla. W 100 g soku jej owo­ców znaj­du­je się aż 3500 mg wi­ta­mi­ny C! To sto razy wię­cej niż w soku z cy­try­ny czy grejp­fru­ta. Cie­ka­wost­ką jest, że wi­ta­mi­nę C za­wie­ra­ją rów­nież ziem­nia­ki – jed­nak w nieco mniej­szej ilo­ści niż cy­tru­sy, bo w pro­por­cjach 11–16 mg/100 g.'

9.      Zdrowa żywność jest droższa od "zwykłej"
'Zdro­wa żyw­ność czę­sto utoż­sa­mia­na jest z żyw­no­ścią eko­lo­gicz­ną. Ta druga fak­tycz­nie za­zwy­czaj jest zdro­wa – pro­du­ko­wa­na w kon­tro­lo­wa­nych wa­run­kach, z uży­ciem na­tu­ral­nych na­wo­zów lub pasz i wolna od sztucz­nych ulep­sza­czy. Jej ja­kość po­twier­dza­ją od­po­wied­nie cer­ty­fi­ka­ty oraz... wy­so­ka cena, którą kon­su­ment musi za­pła­cić za zna­czek "eko". Zdro­wa żyw­ność ko­ja­rzy nam się rów­nież z eg­zo­tycz­ny­mi pro­duk­ta­mi, re­kla­mo­wa­ny­mi jako cu­dow­ne spe­cy­fi­ki, np. ja­go­dy goji czy spi­ru­li­na. Jed­nak zdro­we menu mo­że­my uło­żyć rów­nież ze skład­ni­ków po­wszech­nie do­stęp­nych i bar­dzo ta­nich.

Trze­ba jed­nak pa­mię­tać o pod­sta­wo­wej za­sa­dzie zdro­we­go od­ży­wia­nia: jak naj­mniej pro­duk­tów prze­two­rzo­nych. W skle­pach i na tar­gach spo­żyw­czych można do­stać całą gamę zdro­wych "su­row­ców" w ro­dza­ju kasz, na­sion, orze­chów, wa­rzyw i owo­ców, z któ­rych – po od­po­wied­niej ob­rób­ce – przy­go­tu­je­my zdro­wy i smacz­ny po­si­łek. Za taki obiad za­pła­ci­my mniej niż za kebab "na mie­ście" lub ze­staw w lo­ka­lu typu fast food.

„Ba­da­nie prze­pro­wa­dzo­ne przez in­sty­tut ba­daw­czy szpi­ta­la Mary Imo­ge­ne Bas­sett w Nowym Jorku wy­ka­za­ło, że osoba, która prze­strze­ga zasad diety opar­tej na pro­duk­tach nie­prze­two­rzo­nych, oszczę­dza rocz­nie ponad 400 do­la­rów (czyli ponad 1300 PLN) na za­ku­pach w po­rów­na­niu z kon­su­men­tem, w któ­re­go ko­szy­ku gości żyw­ność prze­two­rzo­na. „

Źródło znajdziecie tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate